Dzień 2 - Czwartek 03.09.98| poprzedni dzień| dzień następny

Spawanie gomola Krzysia Wstajemy ze słonkiem, jemy obfite śniadanie (ciekawe, że nielubiana zupa mleczna z makaronem na wypadach tak wspaniale smakuje) i w drogę. W Krynicy idziemy na ostatnie zakupy, a Krzyś poszukuje brzęczenia objawiającego się przy 4000 obrotów. Znalazł pęknięty spaw w chwilę potem spawacza. Co mu nadokuczaliśmy to nasze.
Granicę przekraczamy w Piwnicznej. Waluta w kantorze w mocno ograniczonych ilościach a o pieniążkach Rumunów czy Węgrów nie ma co marzyć. Trudno, będziemy płacić "twardym" zielonym i "fioletowym" niemieckim pieniądzem. Na odprawie paszportowej bez problemu więc w drogę. Omijając główne drogi podziwiamy widoczki, wioseczki, cieszymy się z objazdów drogami na których pewnie nigdy byśmy się nie wybrali. Za nami Stara Lubawa
Sadowe drogi Słowacji Ponieważ straciliśmy parę godzin w warsztacie nocleg wypada na ziemi słowackiej. Trafiamy na kemping w Zdana. Ceny umiarkowane, gleba kamienista i twarda że nie idzie wbić szpilki, ale jest ciepła woda i prysznic. Po kolacji koledzy do baru a ja zaczynam przepakowywać się, bo nie problem wszystko zabrać, problemem jest dostęp do tego co potrzeba, tak aby wszystkiego nie wypakowywać. Chwila zastanowienia i co dwie głowy to nie jedna. Jest pomysł - gmole. Trafiają tu: H2O, konserwy, kombinezon przeciwdeszczowy, pokrowiec na motocykl, olej, smarowidło do łańcucha. Zyskuję na prowadzeniu motocykla wiadomo ciężkie z przodu i nisko, Transalp zyskuje wygląd objuczonego rumaka. Na następny wyjazd muszę mieć kufry.


Poprzedni dzieńDzień następny

Powrót do kalendarza