Dzień 11 - Sobota 12.09.98| poprzedni dzień| dzień następny

Krzysztof jako aktor rzymskiJesteśmy u celu podróży. Mała turystyczna mieścina położona u stóp wapiennego masywu. Na masywie tym (sam masyw to już cud natury n-tego stopnia) stoją i leżą resztki starożytnego Heliopolis.

 

 

Zwiedzamy teatr i inne atrakcje sprzed set-lat. Nie zachwyca nas to ale robi wrażenie.

 

 

i znowu Krzysztof jako posągPo za tym na widowni parę wycieczek. Słychać "Stefan, no przesuń się....". Słychać także mowę klanów zza wschodniej granicy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Takie tam ruinyPozostawiamy wykopaliska innym, ponieważ słońce zaczyna przesadzać. Dalej atakujemy baseny pod palmami, ale tłok i cena studzi nas skutecznie. Jeszcze stragany z pamiątkami. Ćwiczymy tu sztukę targowania i negocjacji. Na początku przepłacam, potem udaje mi się wytargować rabat 70% to już coś, choć pewnie też przepłacam. Naciąganie obecne jest przy każdej transakcji na terenie tego kraju. Obojętnie czy to stacja benzynowa, bar, czy sklep. Lepiej uważać.

 

 

Krzysztof i Bogdan w mlecznej kąpieliPotem chodzimy po białym, wapiennym masywie, który w wyniku spływu wody, wytworzył półki wypełnione wodą. W takich mini basenach na zboczu góry siedzą turyści i moczą d..pę. W przewodniku, wyglądało to bosko. W rzeczywistości mogłoby tak być gdyby nie brak wody. Po prostu susza. Na weekend gdy zjeżdżają obcy i swoi turyści to wzgórze zasilają wodą z kranu, czego doświadczyliśmy gdy nie można było wziąć porannego prysznica w hotelu (dnia 12 przed wyjazdem).

 

Nogi KrzysztofaAle mimo wszystko udało nam się znaleźć miejsce gdzie godnie moglibyśmy spędzić południe.

 

 

 

 

 

 

 

 

Iwo i Krzysztof, czyli małpki przy ścianieWielka wapienna ściana po której spływała woda, tworząc mini wodospad. Słońce nad nami. My pod wodospadem siedzimy i patrzymy na zdziwionych przechodniów. Pilnowacze wapna próbują nas przepędzić ale dają się przekonać. W końcu wariaci przejechali 3 tysiące kilometrów, 10 dni non stop po to aby wyleżeć się w kałużach Pamukkale. Jednak decydującym argumentem były motocykle. Bo pilnowacze też jeżdzą tyle tylko, że bardzo popularną w Turcji klasą 50 ccm.

 

 

 

Do znudzenia ta ścianaTak więc, siedzimy pod kaskadami wody, podziwiamy widok na całą dolinę (w dolinie miasteczko, w oddali góry), słońce pali. Woda jest akurat. Tym razem żadnych udarów. Spędzamy tak całe południe, wywołując zdziwienie ludzi, którzy wchodzą najpierw na górę by zwiedzić ruiny i baseny. Potem po paru godzinach schodzą na dół a my siedzimy. Spotykamy lublinianki (samolot) i poznaniaków-prawdziwych żelaznych mężczyzn, którzy do Pamukkale przyjechali pociągiem. Niektóre to w ogóle nam nie wierzą, że my 10 dni/ 3000 km itd, gdy można 3 godziny samolotem. Ale to ich zmartwienie.

 

Popołudnie spędzamy na obiedzie, który po raz pierwszy nie jest chiński. Wieczorem spacerujemy po miasteczku. Jutro do domu.

 


bc - jam to nie chawaląc się uczynił ...

Bogdan a pod nim orła cień ...


Poprzedni dzieńDzień następny

Powrót do kalendarza