Dzień 14 - Wtorek 15.09.98| poprzedni dzień| dzień następny

Jedziemy tą samą trasą którą przyjechaliśmy. Wjeżdżając do Rumunii, mamy opracowany plan. Nocujemy na kempingu frajerów, nadrabiając ostatnią "nie-wizytę" w tym mieście. Powód jest jeszcze jeden. Uparłem się aby zobaczyć Matkę Boską Brzemienną. Zanim jednak dojedziemy do Curtea de Arges poruszać musimy się autostradą. Co prawda jadąc w dół zaliczyliśmy jej kawałek, ale dopiero teraz opiszę co to za cudo. Autostrada Bukareszt - Pitesti. Na mapie ma liczne wjazdy i zjazdy których nie ma. Często odbywa się to po prostu przez pole. Z dwóch pasów w każdym kierunku czynna jest tylko połowa. Nawierzchnia betonowa jak do Berlina, tyle że bardziej dziurawa. Między pasami stoją czasami krzaki. W tych krzakach można spotkać: kobietę z trzciną (zamaskowana samobójczyni), psa, krowę. Autostradę przecinają: rowerzyści, furmanki, psy, krowy i inne. Gdy nie można wyprzedzać Rumunii wykorzystują pobocze, popędzając nas do takiego działania. Gdyby stare auto miało dość podłej drogi i zepsuło się, często stoi i jest naprawiane dokładnie tam gdzie padnie. Wtedy wszyscy objeżdżają je jak psa-Bułgara. Tyle o autostradzie. Trafiamy na kemping bez pudła. Wieczorem zwiedzamy miasteczko. Kupujemy arbuza i robimy ekstra kolację. Świeży Arbuz przez duże A był rewelacyjny. To co można kupić u nas to kapcie (ciekawe ile karencji mają zanim trafią do nas).


Poprzedni dzieńDzień następny

Powrót do kalendarza